[Poradnik] Sprzęt na długi wyjazd rowerowy

Przed pierwszymi dłuższymi wyjazdami rowerowymi mnóstwo czasu poświęciliśmy na przygotowywanie ekwipunku. Od wyboru roweru, przez części zapasowe po skompletowanie kosmetyczki. Trzeba było uwzględnić sporo dodatkowych elementów niż zazwyczaj, przy pakowaniu plecaka.

Bogatsi o doświadczenie, postanowiliśmy zebrać w jedno miejsce nasz ekwipunek. Poniżej przedstawiamy przegląd sprzętu, którego używaliśmy podczas kilkumiesięcznego wyjazdu rowerowego po Azji. Nie są to ani sponsorowane, ani wykonywane metodycznie testy, tylko spis tego, co się sprawdziło, a co nie do końca.

Rower

Na wyjazd wybieraliśmy wśród nowych rowerów crossowych, o kołach 28”. Zależało nam na prostocie i możliwości naprawy w prowizorycznych warunkach, więc szukaliśmy takich z hamulcami v-brake, zamiast tarczowych. Wybór padł na:

  • Rower Kands Maestro kupiony na Allegro za 1670 zł (finalnie cena była o 100 zł wyższa, ponieważ poprosiłem o zmianę piasty w przednim kole na prądnicę). Rower przejechał niemal bez żadnego problemu. Oprócz niewielkiej regulacji tylnej przerzutki nie potrzebował żadnych napraw. Nie był nawet regulowany w ramach przeglądów wymaganych przez niektórych producentów tuż po zakupie w celu zachowania gwarancji. Jedynie dołączona do kompletu nóżka wygięła się i nie spełniała swej funkcji.
  • Rower dla Pat – Unibike Flash, jednak w wersji męskiej za 1550 zł. Rower nie sprawiał dużych problemów, ale radził sobie znacznie gorzej niż Kands. Skrzypiący, zbyt miękki i bez regulacji amortyzator, zacinające się tylne przerzutki (pomimo wizyty u rowerowego majstra w Ułan Bator problem z przerzutką był przez większość wyjazdu), zajechanie łożysko w pedale (konieczność zakupu jedynego dostępnego zamiennika, plastikowej chińszczyzny która przetrwała więcej niż oryginał). Pękła też nóżka rowerowa. W wersjach od 2019 roku rower jest już produkowany z hamulcami tarczowymi.

Podsumowując – warto było zainwestować niewiele więcej (różnica ok. 100 zł) w Kandsa.

Po wyjeździe mamy też kilka spostrzeżeń co do ogólnej wizji roweru na taki wyjazd.

  • Koła 28” może i są efektywniejsze przy długich dystansach, w Azji jednak bardzo trudno znaleźć części inne niż do kół 26”. Trzeba zaopatrzyć się w co najmniej dobre opony i zapasową dętkę. Rower 26” łatwiej też przewozić – upchać w kartonie jako bagaż nadawany, zmieścić w pociągu czy bagażniku autobusu.
  • Wielu spotkanych rowerzystów miało sztywny przedni widelec. Nie wiem czy by to było dobre na mongolskie drogi, ale odjęcie prawie dwóch kilogramów jest kuszące.

Ostateczny wybór to suma kompromisów i oczekiwań, a powyższe informacje proszę traktować jedynie jako sugestie. Wielu z długodystansowych rowerowych podróżników miało rowery najprostsze z najprostszych, często stare gruchoty, które musieli po drodze reperować nie tracąc jednak przy tym dobrego humoru.

Opony

Opony są na tyle ważne, że przypadł im osobny rozdział. Za poleceniem rowerowego wyjadacza, Piotra Strzeżysza, zainwestowaliśmy w opony Shwalbe Marathon Plus Tour i był to dobry wybór. Nie było z nimi absolutnie żadnego problemu. Podczas całego wyjazdu tylko raz mieliśmy kapcia, gdy Pat najechała na wielki gwóźdź. Odporne na przejeżdżanie po rozbitym szkle i ostrych kamieniach.

Bardzo dobry tekst Piotra o doborze całego sprzętu rowerowego znajduje się na jego stronie – onthebike.pl

Sakwy i bagażnik

Sakwy boczne

Wybór padł na standardowe sakwy Crosso Dry (tylne „Dry Big” po 30 litrów i przednie „Dry Small” po 15 litrów). Nie są one idealne, ale spełniają swoje zadanie.

Plusy:

  • nieprzemakalne,
  • odporne,
  • łatwe w czyszczeniu,
  • prosta konstrukcja – w razie czego łatwo je naprawić.

Minusy:

  • przy wertepach potrafią odpaść, nawet przy mocno ściągniętym pasku mocującym,
  • zbyt mocne naciągnięcie paska powoduje późniejsze zerwanie gumki mocującej (można ją zastąpić tyrytytką),
  • są głośne (telepią się ma wertepach, można podkleić gumki lub opinać gumami do mocowania bagażu, wtedy będą cichsze),
  • wygina się tylna ścianka, ale poza trudniejszym zakładaniem na bagażnik nie ma to wielkiego znaczenia,
  • trudności przy zdejmowaniu i zakładaniu tylnych sakw – po czasie haki mocujące wyginają się i ciężko jest sakwę wypiąć/wpiąć do bagażnika,
  • sposób mocowania może utrudnić montaż na bagażnikach innych niż od tego samego producenta.

Pomimo tych wszystkich mankamentów nadal uważamy, że jest to dobry zakup, szczególnie biorąc pod uwagę stosunek jakości do ceny.

Aktualizacja: zgłosiliśmy pourywane paski mocujące do reklamacji, sklep centrumrowerowe.pl dosłał nowe bardzo szybko, bez odsyłania sakw i nawet składania pisemnej reklamacji – wystarczył e-mail. Zamiast gumki jest teraz elastyczna taśma, a haki są grubsze – może nowsze wersje będą pozbawione ich głównej wady.

Bagażniki

Bagażniki przednie i tylne od crosso – bez problemów, ale pewnie większość bagażników także by dała radę. Sposób mocowania bagażnika przedniego jest dość skomplikowany, a dołączone w trzech rozmiarach obejmy były albo minimalnie za małe, albo minimalnie za duże, więc trzeba było kombinować z dodatkowymi podkładkami.

Dodatkowe torby

Torba na kierownicę Sport Arsenal Art. 445. Okazuje się, że torba jest niemal niezbędna do trzymania podręcznych rzeczy takich jak aparat, telefon, portfel, buffy, rękawiczki, czapka.

Nie polecamy jednak tego konkretnego modelu – tylna ścianka na której opiera się cała konstrukcja mocno się wygina i sakwa „dynda” trochę bezwładnie. Dodatkowo dość topornie wypina się z kierownicy (jest to ważne, bo przy każdym pozostawieniu roweru zabieraliśmy torbę że sobą, ponieważ były tam najcenniejsze rzeczy). Mimo wszystko przetrwała do końca.

Torba trójkątna pod ramę nie była za to zbyt przydatna, lepiej zamontować w to miejsce dodatkowy koszyk na bidon lub butelkę z paliwem do kuchenki.

Torebki podsiodłowe – dobre na podręczne narzędzia, konkretny model bez szczególnego znaczenia chyba, że zależy nam na przykład na szybkim wypinaniu.

Dodatkowe wyposażenie

Lusterko z Decathlonu – niezastąpione przy jeździe po ruchliwych drogach (można w porę uciec na pobocze przed szalonymi ciężarówkami), a na bocznych po to, by mieć na oku pozostałych rowerzystów w grupie (w naszym przypadku jednego rowerzystę). Tanie i odporne – przetrwało kilka upadków roweru, opieranie przy murach, przewożenie w bagażnikach autobusowych.

Licznik z Decathlonu (na zdjęciu poniżej) – tani i przetrwał całą drogę. Bezprzewodowy licznik Kellys w połowie drogi zepsuł się.

Lampka przednia Mactronic Scream – jasna i wytrzymała,

Lampka tylna na bagażnik – chińszczyzna ze sklepu Action, nie wytrzymała do końca.

Garmin Dakota 30 – ciężki do nawigowania i planowania trasy, bardzo przydatny jednak w Mongolii, gdzie trzeba było znać dokładną lokalizację i wybrać odpowiednią ścieżkę (jest dokładniejszy niż nawigacja w telefonie, pożera mniej baterii, więc mógł być włączony (lub włączany, gdyż szybko się ładuje), żeby co chwilę nawigować na rozwidleniach, niezastąpiony przy określaniu wysokości.

Kamizelki odblaskowe – w razie jazdy przy słabym oświetleniu czy na serpentynach lepiej być widocznym. Ostatnio kupiliśmy szelki odblaskowe, bo w kamizelce przy upale jest trochę za gorąco.

Kask

Wybraliśmy kaski firmy Uvex – nie mamy dużego porównania, ale też zastrzeżeń. Jedyny inny kask jaki mieliśmy był z Lidla i dość szybko zepsuło się w nim pokrętło dopasowujące kask do rozmiaru głowy.

Kwestia kasków w podróży jest indywidualna. Mieli je tylko niektórzy ze spotkanych rowerzystów długodystansowych. Według nas warto dmuchać na zimne. Zwłaszcza w szalonym Kazachstanie i Kirgistanie – gdzie na drogach toczy się walka o życie. Kierowcy za nic mają odległość od mijanego rowerzysty, a ciężarówki wolą obtrąbić bez hamowania niż wyminąć. Niech w razie czego chociaż głowa zostanie cała. W upalne dni przyda się pod kask czapka z daszkiem.

Zestaw zapasowy i naprawczy:

  • multitool rowerowy oraz dodatkowe klucze i imbusy do każdego rodzaju śrub w rowerze;
  • tyrytytki – kilkadziesiąt sztuk. Okazuje się, że nie wszystkie są sobie równe i niektóre bardzo szybko pękają, warto wybrać mocniejsze;
  • power tape/duck tape – warto zwinąć na kawałku tektury kilka metrów, żeby nie targać ciężkiej rolki;
  • kleje (superglue i ewentualnie butapren) –
  • łatki do opon z klejem – podczas całego wyjazdu przydały się jedynie raz, spotkany rowerzysta z Francji miał 7 „kapci” w ciągu jednego dnia. Ważą mało, więc lepiej wziąć nadmiar;
  • zapasowa dętka – z zapasem łatek powinno wystarczyć;
  • smarowidło do łańcucha – używając roweru prawie bez przerwy w różnym terenie przydaje się dość często ale na przejechanie ponad 5000 km na dwie osoby wystarczyła buteleczka 60 ml;
  • zapasowa linka do przerzutki i hamulców (o ile dotyczy);
  • zapasowe klocki hamulcowe lub same okładziny (wygodniejsze i lżejsze, ale trzeba zainwestować w lepsze klocki z możliwością wymiany tej „gumy” hamującej), trzeba było w sumie raz na cały wyjazd zmienić cały komplet w każdym z rowerów;
  • co najmniej dwie łyżki do opon;
  • zapasowe śrubki i nakrętki – na wertepach nawet dokręcane codziennie potrafiły się poluzować i odpaść.

Do rozważenia

Były takie rzeczy, co do których nie nabraliśmy pewności, czy są na tyle niezbędne, aby je ze sobą wozić

  • zapasowe szprychy – zajmują niewiele miejsca i są lekkie. Spotkanemu po drodze Nowozelandczykowi na dość wiekowym rowerze zaczęły pękać, więc z jednej strony warto by zabrać zapas. Ale z drugiej strony, nie naprawimy tylnego koła bez specjalnego, dość ciężkiego, klucza oraz pejczyka do zdejmowania kaset (to drugie można by jakoś zastąpić). Czy warto więc zabierać dość ciężkie przyrządy do naprawy rzadkiej awarii?
  • zapasowa opona – nie trzeba zabierać, jeżeli mamy dość nowe i porządne na kołach, jeżeli opony na rowerze są zużyte lub bez żadnych zabezpieczeń, warto pomyśleć o zapasie (najwygodniej bez drutów żeby była kompaktowa), w szczególności jeżeli mamy koła 28′ i jedziemy do Azji.

Foto

Ze sprzętu fotograficznego, zabraliśmy:

  • Sony alfa 6300 z obiektywem 16-50 – poręczny bezlusterkowiec, bardzo dobry również do robienia filmów,
  • Pentax K-30 z 50-200 oraz 18-55 – ciężka, ale niezawodna lustrzanka,
  • Kamerkę SJCAM SJ5000X – podróbka GoPro, ale robiąca niezłe filmy.

Żeby ograniczyć wagę, mieliśmy wziąć tylko jednego Sonego i kamerę, ale nie mogłem się rozstać z Pentaxem. Ostatecznie targała go Pat, ale dzięki temu mam chociaż trochę zdjęć, na których jestem.

Do tego niewielki wyginany statywik, po 2 komplety baterii do każdego urządzenia (do Pentaxa wchodzą paluszki AA), mocowanie do kamery na kierownicę roweru.

Przy dłuższym wyjeździe dochodził problem ze zgrywaniem zdjęć. Sony ma możliwość łączenia ze smartfonem i kopiowania zdjęć przy wykorzystaniu WiFi, więc przy odrobinie cywilizacji można było robić kopię zapasową i przerzucać zdjęcia dalej przez internet.

Biwak

Namiot

Opis sprzętu biwakowego zaczniemy od namiotu. Namiot firmy Marabut używali jeszcze dzwadzieścia-kilka lat temu moi rodzice, więc naturalnie zabierałem go od nich na pierwsze samodzielne wyjazdy. Gdy już się całkiem wyeksploatował, trochę z przywiązania do marki i spodziewanej jakości wybór padł na Marabut Baltoro.

Pomimo, że podczas wyjazdu w 2019 roku nie był już najnowszy sprawdził się i w huraganowym wietrze na Gobi i podczas wielogodzinnych ulew w górach Tienszan. Podczas jednej z wichur trochę nagięła się jedynie jedna z rurek stelaża. Podłogę wykonano z bardzo grubego materiału, nie jest potrzebna dodatkowa płachta (ulega jedynie na ścierniskach). Namiot 2,5 osobowy – do środka mieścił się oprócz oprócz nas cały bagaż. Dwa wejścia, oraz solidne wykonanie są jego największymi zaletami.

Niestety jego dużą wadą jest ciężar (ok. 3,5 kg) oraz konstrukcja przedsionków – schodzą do ziemi w taki sposób, że aby sięgnąć wejściowego zamka od środka, trzeba mocno się wychylić i ściągając sobą całą skroploną od środka tropiku parę wodną. Podczas deszczu tropik otwiera się tak, że na część sypialni pada bezpośrednio.

Namiot posiada zewnętrzny stelaż – rurki wsuwa się do tropiku, a sypialnia jest podczepiona w środku. Takie rozwiązanie sprawdza się szczególnie podczas rozbijania w deszczu, ponieważ trudniej jest zamoczyć sypialnię. Gorzej, że nie można postawić samej sypialni, co przydało by się w upalne noce albo w miejscach do spania mniej typowych, pod jakimś dachem, gdzie jednak lepiej ochronić się od wszelkiego tałatajstwa mogącego wejść nocą do śpiwora.

Podsumowując, namiot faktycznie jest pancerny i wart swojej ceny – obecnie około 1100 zł bez promocji. warto przemyśleć, czy opłaca się inwestować dwa razy więcej w namiot pokroju MSR.

Śpiwory

Sprawdziły się jedne z najtańszych śpiworów puchowych VOLVEN Polaris. Pomimo, że nie były najnowsze i zdążyły stracić już nieco puchu, to nadal dawały sporo ciepła przy niewielkiej wadze. Do kupienia w Skalniku za poniżej 400 zł (stosując kody rabatowe, ale one pojawiają się bardzo często).

Maty

Maty samopompujące Pinguin, po pewnym czasie, kilku łatkach oraz sklejeniu nieszczelności w okolicach wentyla, nad ranem jest raczej flak. Karimata zajmuje więcej miejsca, lecz jest lżejsza i odporniejsza. Do wypróbowania kolejnym razem.

Kuchnia

Kuchenka

Zabraliśmy kuchenkę wielopaliwową Pinguin. Taki typ palnika był niezbędny, ponieważ po drodze niemal nie było możliwości dokupienia kartuszy z gazem. Dobrym pomysłem jest też zaopatrzenie się w odpowiednią przejściówkę, ponieważ okazała się, że nawet w niektórych mongolskich wioskach dostępne były podłużne butle z propanem. Paliwo (benzynę) do kuchenki można było uzupełnić za to w każdej wiosce. Kuchenki wielopaliwowe są trudniejsze w użytkowaniu niż gazowe, model Pinguina jednak jest wyjątkowo chimeryczny. Pali się nierównym płomieniem, czasami gaśnie, niemal nie można regulować mocy płomienia. Może to wada tego konkretnego egzemplarza (palnika lub butelki/pompki na paliwo), ale powinno to działać lepiej i długo zajęło jako takie opanowanie odpowiedniej techniki gotowania. Poniżej osmolony garnek podczas mniej udanej próby gotowania.

Naczynia

Menażki – dla dwóch osób bardzo przydatne są dwie sztuki w różnych rozmiarach.

Sztućce – plastikowe sporki, jeden został połamany, drugi nadtopiony podczas gotowania, może można znaleźć coś lepszego.

Kubki aluminiowe z Decathlonu – bardzo się nagrzewają, ale ich lekkość i niewielka cena sprawiają, że jest to dobry wybór. Tym bardziej, że obecnie model jest nieco ulepszony i kubki nie nagrzewają się tak szybko jak dawniej.

Termos – na herbatę w chłodne dni, pozwala też cieszyć się chłodną wodą z rana w upalne popołudnie.

Ściereczka do przygotowywania posiłków.

Oczyszczanie wody

Filtr do wody Sawyer Mini – kosztuje poniżej 200 zł i usuwa większość bakterii i pierwotniaków (tak mówi producent, ale też pokazano po testach np. tutaj) . Nie usuwa większości wirusów, stąd w przypadku bardzo podejrzanej wody używaliśmy dodatkowo tabletek chlorowych. Same tabletki zabijają większość chorobotwórczych mikroorganizmów, nie radzą sobie ponoć jednak z Cryptosporidium.

Uniwersalne

Scyzoryki – dwa victorinoxy, większy i mniejszy (klasyczny czerwony) – lepiej by się sprawdził jeden prosty victorinox (co najmniej z nożem, nożyczkami, otwieraczami, wykałaczką i pęsetą) i drugi multitool jak np. lethermann – głównie dla obcęgów.

Światło

Czołówka Black Diamond Storm – mała i mocna. Dodatkowo latarki rowerowe Mactronic Scream, które łatwo można wymontować z roweru i używać jako latarki ręcznej.

Prąd

Energię mieliśmy zgromadzoną w dość pojemnym powerbanku oraz kilkunastu bateriach (AA i AAA), które służyły do zasilania aparatu, latarek i GPSa. Dodatkowo mielimy ładowarkę do paluszków (Goal Zero Guide 10), która przełącza się też w tryb power banku. Ładowanie zapewniała ładowarka słoneczna Gaol Zero Nomad 7. Nie są to najtańsze sprzęty, bo po sporej zniżce ładowarka i panel to był koszt około 500 zł, ale w praktyce zapewniło wystarczająco dużo energii do wszystkich potrzeb.

Dodatkowo dostaliśmy do przetestowania ładowarkę USB pod dynamo od polskiej firmy PoweBUG. Niestety tuż po przylocie do Chin zerwałem kabel i nie udało się sprawdzić jej przydatności w warunkach bojowych. Po krótkich testach przed wyjazdem możemy jedynie potwierdzić, że udaje się podładować wyłączoną komórkę. Na większe testy przyjdzie jeszcze czas po kwarantannie… Tymczasem należą się ogromne podziękowania za zaufanie i przesłanie urządzonka. Poniżej zdjęcie tuż po odpakowaniu.

Kosmetyczka

Jedynie najprostsze kosmetyki – pasta do zębów i szczoteczki, szampon, mydło w płynie, mydło w kostce, krem nivea, krem do rąk, krem z filtrem UV (w niektórych krajach ciężko dostępny lub bardzo drogi), pomadka ochronna, ręczniki z mikrofibry.

Apteczka

Apteczkę mieliśmy dość pokaźną, jej skład opisze Pat:

  • antybiotyk 2 op (1op – 3dniowe działanie) – w Azji Centralnej, szczególnie w Mongolii nie można za bardzo liczyć na służbę zdrowia – lepiej być przygotowanym na to, co prawdopodobnie może się wydarzyć,
  • Nifuroksazyd na biegunke bakteryjną (opakowanie starcza na leczenie 1 osoby przez 3 dni), węgiel aktywny, loperamid,
  • Ibuprofen, Polopiryna i Aspiryna – po parę listków (iIbuprofen i Aspiryna były bardzo tanie w Azji i dostępne),
  • tubka Maxibiotic na rany, pomaga w gojeniu ran,
  • Altaziaja gel na obrzęki, stłuczenia i spuchnięte miejsca,
  • Peroxugel (woda utleniona w żelu),
  • sól fizjologiczna 10szt,
  • Neofuragina (w razie infekcji układu moczowego),
  • elektrolity – nie ufam reklamowanym elektrolitom; stawiam na elektrolity w formie leku; my mieliśmy ich niemiecką wersję. Nie piliśmy ich co dziennie, w Azji Centralnej nie mogliśmy ich dokupić (albo się nie dogadaliśmy), wiec oszczędzaliśmy te, co mieliśmy z Polski a było ich z 80szt. Wypiliśmy co do jednego, ratowały nas w upalne dni, gdy trzeba było jechać w niemal 50-cio stopniowym upale;
  • magnez z wit B6 też jako lek. I tu był problem, mieliśmy nadzieję dokupić w Azji Centralnej ale cena magnezu była 4 krotnie wyższa niż w Polsce,
  • probiotyki – miesiąc przed wyjazdem suplementowaliśmy probiotyki; podczas wyjazdu przydały się przy antybiotyku i przy epizodzie zatrucia pokarmowego (swoją drogą zdarzyło się tylko raz podczas tych 5 miesięcy podróży i to jedząc posiłki serwowane w samolocie!)
  • apteczka: bandaże elastyczne, chusta trójkątną, kompresy jałowe, folia NRC, plaster mocujący (przylepiec), plastry do cięcia, małe płyny do dezynfekcji rąk.

Poniżej rozpuszczanie elektrolitów w Uzbekistanie.

Ubranie

To dość indywidualne i zależne od tego kiedy i gdzie jedziemy. Poniżej lista rzeczy, które zabraliśmy na dłuższy wyjazd w miejsca, gdzie zdarzały się zarówno temperatury poniżej zera i w okolicach 50 stopni Celsjusza, było jednak dość niewiele deszczu. Nie będzie miało wielkiego znaczenia, czy jedziemy na dwa tygodnie, czy dwa miesiące.

  • rękawiczki rowerowe (jeżeli spodziewamy się różnych warunków, najlepiej dwie pary – z palcami oraz pełne),
  • kilka buffów (nawet reklamowych gratisów, czy rozdawanych na woodstocku „playówek” – zajmują mało miejsca, a mają wiele zastosowań,
  • cieniutka czapka na cieplejsze dni (można zastąpić buffem) i grubsza na chłody lub silny wiatr,
  • sandały – na ciepłe dni, do przechodzenia przez rzeki, do noszenia na noclegach,
  • jedna para butów na sobie,
  • kurtka przeciwdeszczowa z gore-texem,
  • rowerowy windstoper z lidla,
  • polar,
  • bluza bawełniana bez kaptura lub koszula,
  • 2 koszulki termoaktywne z długim rękawem i 3 koszulki termoaktywne z krótkim rękawem
  • 1 koszulka bawełniana do spania i koszulka na ramiączkach (Pat, w zimne dni służyła jako podkoszulek),
  • 2 pary długich spodni (bojówki i cienkie trekkingowe, jedne w trasie się rozpadły) + spodnie przeciwdeszczowe (okrywające również buty; nakładane podczas jazdy na ubranie),
  • 1 kalesony (prawdziwa nazwa legginsów!) termoaktywne (po dodaniu tego słowa, kalesony wydają się niezastąpionym i niezbędnym elementem sportu!),
  • majty z wkładką rowerową, na które można założyć jakiekolwiek spodnie,
  • 1 krótkie spodnie oraz spodnie krótkie z wkładką rowerową,
  • 4 pary majtek i skarpet (+ wełniane skarpety kupione w Mongolii). Dobrze poszukać bielizny termoaktywnej, ponieważ bawełna bardzo długo schnie.

Cała powyższa lista to tylko sugestie ale może niektóre podpowiedzi komuś się przydadzą..

One thought on “[Poradnik] Sprzęt na długi wyjazd rowerowy

  1. Bardzo ciekawe. Rzadko można trafić na tak szczegółowe i Świetne opisy , bardzo lekko się czyta. Super !!!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *