Mombaj to najludniejsze miasto prawie najludniejszego kraju świata (wg. ONZ w ciągu siedmiu lat Indie wyprzedzą pod tym względem Chiny). Powierzchniowo zbliżony do Warszawy, a zamieszkuje go 10,7 miliona osób więcej*. To tak, jak by na obszarze mniejszym od Warszawy upchnąć ludność 60 największych miast Polski – od stolicy po Pabianice, ze wszystkimi miastami pomiędzy. Inaczej mówiąc – gdyby w Warszawie mieszkała ponad 1/3 ludności Polski. Obrazowo wygląda to tak (po lewej kontury 60 największych polskich miast, po prawej Mumbaj):
Jak żyć? Obrzeża
Do statystyk trzeba dodać jeszcze miliony osób z całego regionu, które pracują w Mumbaju i krążą niemiłosiernie przepełnionymi pociągami. Widać to na ulicach. Ogólny ruch, tłok, ścisk, rozgardiasz. Indyjski nieład – kopczyk śmieci, plątanina kabli, jakieś szczątki chodnika, głośmy warkot riksz i wszędzie ludzie. Nie widać, że to także jedno z ważniejszych centrów finansowych i stolica indyjskiego przemysłu filmowego. Takie było pierwsze wrażenie po wyjście ze sterylnego, nowoczesnego lotniska – to nadal to samo miasto?
Centrum
Trudno mówić tutaj o jakiś ścisłym centrum, za takie może uchodzić Colaba i ogólnie cała część miasta na południe od dworca Króla Śiwadźiego (Chhatrapati Shivaji Terminus) do Bramy Indii (Gateway of India). Po centrum krążą czarno-żółte taksówki (riksze nie mają wjazdu), są szerokie chodniki, wygląda całkiem schludnie. Kolonialne budowle w stylu wiktoriańskim górują wśród zadbanej zieleni i ulic zapchanych taksówkami. Z perspektywy nabrzeża widać wysokościowce i szereg rezydencji dla bogaczy.
Miliony jednostek
Mumbaj mimo wszystko nie zrobił na nas dobrego wrażenia. Może dlatego, że nie był celem sam w sobie, a jedynie punktem do odwiedzenia po drodze do Nepalu. Może dlatego, że byliśmy tuż po monsunie i cały czas tam spędzony był jak spacer w saunie pod gołym niebem. Mumbaj wkurzał hałasem i tłokiem, tym, że w godzinach szczytu nie sposób wejść do podmiejskiego pociągu (naprawdę ludzie jadą niekiedy uwieszeni na zewnątrz wagonu). Naganiaczami, górami śmieci wzdłuż torów. Rozczarowaniem były nawet znajdujące się na pobliskiej wyspie groty Elefanta – kompleks wykutych w skale świątyń wpisanych na listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Wszystko to były subiektywne odczucia, niektórzy przecież kochają to miasto. Po części pewnie to kwestia czasu i okoliczności, w jakich się tam trafi.
Mumbaj przyjazną twarz pokazywał stopniowo i powoli . Na ulicy bezinteresownie wskazywano nam drogę, ustępowano miejsca w pociągu (co było krępujące) i dawano rady pomagające bezpiecznie wsiąść czy wysiąść na docelowej stacji (co takie proste nie jest) . Wśród tych wszystkich ludzi na szczęście nie zabrakło też spotkania z drugim człowiekiem. Nie mijanym tłumnie na ulicy, ale w prywatności. W rozmowie o jego historii i planach. Dopiero po bliższym poznaniu kilku osób, na Mumbaj spojrzeliśmy inaczej. Nie jak na denerwujący tłum mający znaczenie tylko w statystykach, ale na zbiór jednostek. Osób, które ciężko pracują, by przeżyć w tym molochu.
Mumbaj czy Bombaj?
Bombaj dopiero w 1995 roku został Mumbajem. Przywódca nacjonalistyczno- prawicowej partii Shiv Sena zerwał w ten sposób symbolicznie ze spuścizną brytyjskich kolonizatorów. Zmiana oprócz angielskiej nazwy miasta dotyczy języków, którymi mówi się w Indiach, w tym powszechnie używanego, urzędowego języka Hindi. Dla mieszkańców stanu Maharashtra (gdzie znajduje się Bombaj) mówiących językami Marathi i Gujarati nazwa się nie zmieniła – w językach tych już d dawna to miasto nazywano Mumbai. W Polsce poprawnie można używać dwóch nazw – zarówno Mumbaj jak i Bombaj**.
*Wg. spisu powszechnego, dane za 2011 rok. Niektóre publikacje podają, że obecnie jest to kilka milionów osób więcej.
**Komisja Standaryzacji Nazw Geograficznych Poza Granicami Rzeczypospolitej Polskiej Przy Głównym Geodecie Kraju – Urzędowy Wykaz Polskich Nazw Geograficznych Świata








Na koniec podziękowania dla poznanej przez Couchsurfing Diviany – która bardzo ciepło nas przyjęła pod swój dach oraz jej sąsiadów, którzy gościli nas pod jej nieobecność.