Warstwy piaskowców w okolicy Dawit Garedża (ang. David Gareja, gruz. დავითგარეჯა) upadają pod kątem 45 stopni, co sprawia, że skalne wychodnie wyglądają jak okręty wystające z półpustynnego krajobrazu. W scenę tą idealnie wpisuje się wykuty w skale kompleks klasztorny.
Spór pomiędzy Gruzją i Azerbejdżanem
Kaukaskie ojczyzny dzielą przeróżne animozje. Odwiedzany tłumnie Dawit Garedża (oddalony jedynie o 60 km od Tbilisi) położony jest przy samej granicy, a część kompleksu leży po stronie azerskiej. Taki przebieg granic to pozostałość po stosowanej za czasów radzieckich, znanej już przez Rzymian, polityce „dziel i rządź”. Podległe terytoria dzielono w ten sposób, aby konflikty pomiędzy poddanymi narodami wybuchały samoistnie, a imperium mogło występować jako rozjemca. O ile w odrzucającym ideę państwa narodowego Związku Radzieckim nie było podstaw do wzajemnych roszczeń, to po powstaniu osobnych państw obudzono demony. Dawit Garedża to zaledwie sprzeczka w porównaniu z wojną Armenii z Azerbejdżanem o Górski Karabach, ale pokazuje, że konflikt tli się w wielu miejscach. Tym bardziej mając na względzie przywiązanie Kaukazczyków do ziemi i własnej historii.
A historia nie jst jedna
Na Kaukazie istnieje tyle wersji historii, ile zamieszkuje go narodów. Każdy z nich próbuje usprawiedliwić swoje istnienie odwieczną obecnością na tych terenach, a archeologia jest dziedziną nauki, którą władze zaprzęgają do udowadniania swoich tez. Klasztor pamiętający VI wiek naszej ery daje duże pole manewru.
Według Gruzinów kompleks monastyrów został założony w VI w. przez jednego z syryjskich mnichów – Dawida, który przybył w tamten region. Osiedlił się on w naturalnej jaskini i z czasem wybudował pierwszy monastyr. Później dzieło było kontynuowane przez uczniów i następców Dawida.
Dla Azerów natomiast jest to miejsce, które zamieszkiwali kaukascy Albańczycy, za których spadkobierców się uważają (samo brzmienie nazwy takie jak kraju na Bałkanach jest jedynie zbiegiem okoliczności).
Motywowanie historią pretensji do danego terytorium utrudnia dojście do porozumienia.
Jak na razie do zwiedzania oficjalnie udostępniona jest gruzińska część kompleksu. Po wspięciu się na górę ponad klasztorem, pod bacznymi spojrzeniami strażników można na chwilę przekroczyć granicę. Pogranicznicy obu stron przymykają bowiem oko na przejście kawałka szlaku po stronie azerskiej i powrót do Gruzji. Taka kaukaska forma dobrego sąsiedztwa.