Gompy, szczyty i jeziora.
Z uwagi na złą pogodę, w Manangu zostaliśmy o jeden dzień dłużej niż zakładał plan. Zazwyczaj proponuje się zrobić tam jednodniową przerwę w marszu dla polepszenia aklimatyzacji. Na jednej z tablic informacyjnych znajduje się nawet schematyczna mapa z i spis kilkunastu propozycji na jednodniowe wędrówki wokół miasteczka. My zamiast jednego, mieliśmy w Manangu dwa pełne dni. Pomimo kiepskiej pogody, zdołaliśmy w tym czasie wspiąć się ponad 1100 metrów do Ice Lake oraz odbyć krótką wycieczkę do punktu widokowego na szczyt, lodowiec i jezioro Gangapurny.
Przeczekanie złej pogody dało później po pierwsze – piękne widoki na przełęczy i do końca trekkingu, a po drugie – zapewniło dobrą aklimatyzację. Wysokość oprócz większej niż zwykle zadyszki nie dała nam mocno popalić. Osobiście czułem dużą różnicę w porównaniu do poprzedniego pobytu na takich wysokościach, kiedy aklimatyzacja nie była aż tak dobra. Może to kwestia nastawienia albo innych czynników, ale tamta noc na High Camp (4850 m n.p.m.) wydawała się walką o oddech przy każdym obrocie, teraz jedynie doskwierała lekka bezsenność.
Ocieplenie klimatu
Przeglądając zdjęcia z roku 2008 w oczy rzuciło się ujęcie lodowca Gangapurna. Porównując jego zasięg z aktualnym widać wyraźnie, że czoło lodowca dziewięć lat temu sięgało znacznie dalej. Dwie fotografie pokazują lodowiec w podobnym okresie: 22 i 10 września. Lodowiec to żywa forma, nieustannie się zmieniająca, zmniejszenie jego zasięgu zależne mogło być od warunków pogodowych w danym roku. Po przejrzeniu literatury widać jednak, że to niestety element dłuższego trendu – skutek globalnych zmian klimatu.
Poniżej zdjęcia z 2008 i 2017 roku.
Pomimo niesprzyjającej pogody (a może właśnie dzięki pogodzie) udało się z okolic Manangu przywieźć sporo zdjęć.